Ostatnia książka
Bohumila Hrabala to pamiętnik starego człowieka. Pisarz, schorowany
i świadomy, że zbliża się kres, snuje słodko-gorzkie relacje, w
których rzeczywistość miesza się z fantazjami niezwykle bystrego
umysłu, uwięzionego w ułomnym ciele. Opowiadania budzą szczery
śmiech ale i łzy współczucia. Codzienne życie, opieka nad
ukochanymi kotami, uroczyste wydarzenia, podróże, stają się
pretekstem do rozważań autora nad jesienią własnego żywota.
Hrabal z jednej strony sypie odniesieniami do filozofii, sztuki,
filmu, literatury, z drugiej martwi się o swoją poczytalność.
Wspomina dawnych przyjaciół, tęskni za swoją ukochaną, zmarłą
żoną. Z rezerwą podchodzi do sławy, która zdaje się przysparzać
mu więcej kłopotów niż korzyści na starość. Nie brakuje tutaj
także satyrycznych komentarzy dotyczących polityki.
Ja widzę Hrabala z tego
okresu jako wymarzonego dziadka, którego anegdot słucham z ogromnym
zainteresowaniem, przejęciem i wzruszeniem, nawet jeśli czasem
narzeka na bóle i trochę zrzędzi. "Balony mogą wzlecieć"
to piękna książeczka (jedynie 120 stron) o najsmutniejszym okresie ludzkiego życia,
pełna charakterystycznego dla Czechów poczucia humoru. Momentami
stosunek autora do życia i śmierci ociera się o groteskę. Pozycja
obowiązkowa dla miłośników Bohumila Hrabala ale nie tylko bo
przecież temat przewodni, jakim jest nadchodzący koniec ziemskiej
egzystencji dotyka każdego z nas. To wręcz bezpośrednia relacja z
ostatniego marszu wybitnej jednostki. Poznanie stosunku drugiego
człowieka (zwłaszcza tak wyjątkowego i oryginalnego pisarza) do
spraw wyższych musi być wartościowym doświadczeniem. Zdecydowanie
polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz