poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Bohumil Hrabal, "Balony mogą wzlecieć" (Świat Literacki, 2009)




    Ostatnia książka Bohumila Hrabala to pamiętnik starego człowieka. Pisarz, schorowany i świadomy, że zbliża się kres, snuje słodko-gorzkie relacje, w których rzeczywistość miesza się z fantazjami niezwykle bystrego umysłu, uwięzionego w ułomnym ciele. Opowiadania budzą szczery śmiech ale i łzy współczucia. Codzienne życie, opieka nad ukochanymi kotami, uroczyste wydarzenia, podróże, stają się pretekstem do rozważań autora nad jesienią własnego żywota. Hrabal z jednej strony sypie odniesieniami do filozofii, sztuki, filmu, literatury, z drugiej martwi się o swoją poczytalność. Wspomina dawnych przyjaciół, tęskni za swoją ukochaną, zmarłą żoną. Z rezerwą podchodzi do sławy, która zdaje się przysparzać mu więcej kłopotów niż korzyści na starość. Nie brakuje tutaj także satyrycznych komentarzy dotyczących polityki.
    Ja widzę Hrabala z tego okresu jako wymarzonego dziadka, którego anegdot słucham z ogromnym zainteresowaniem, przejęciem i wzruszeniem, nawet jeśli czasem narzeka na bóle i trochę zrzędzi. "Balony mogą wzlecieć" to piękna książeczka (jedynie 120 stron) o najsmutniejszym okresie ludzkiego życia, pełna charakterystycznego dla Czechów poczucia humoru. Momentami stosunek autora do życia i śmierci ociera się o groteskę. Pozycja obowiązkowa dla miłośników Bohumila Hrabala ale nie tylko bo przecież temat przewodni, jakim jest nadchodzący koniec ziemskiej egzystencji dotyka każdego z nas. To wręcz bezpośrednia relacja z ostatniego marszu wybitnej jednostki. Poznanie stosunku drugiego człowieka (zwłaszcza tak wyjątkowego i oryginalnego pisarza) do spraw wyższych musi być wartościowym doświadczeniem. Zdecydowanie polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz